sobota, 5 maja 2018

WOJNA W BLASKU DNIA KS. 1 Peter V. Brett

To już piąta część cyklu demonicznego która zleciała mi nie wiadomo kiedy. Usiadłam do niej i gdy tylko otworzyłam stronice nie potrafiłam się od niej oderwać. Ta część liczy prawie siedemset stron a bardzo często zdarza mi się że książki liczące połowę objętości co ta, czytam dłużej. Niewątpliwie jest to zasługa lekkiego języka i stylu autora który sprawia, że strona leci nam za stroną. Ten kto czytał na pewno wie co mam na myśli.

Niestety jestem lekko zawiedziona. Poza znikomymi nowymi wydarzeniami nic nowego w pierwszej części się nie pojawiło. Natomiast strasznie dużo było powtórzeń i wracania do tych samych zdarzeń. Pustynna Włócznia przyniosła nam retrospekcje losów Jardira w tej natomiast wracamy do tych samych wydarzeń tylko z perspektywy Inewery. To nie jest zła postać, ciekawie nakreślona i przede wszystkim nie krystalicznie czysta i dobra. Miała swój charakter. Niestety jej losy przedstawione były w tym samym stylu co i Jadira. Czego tylko się nie dotknęła bardzo szybko robiła to najlepiej ze wszystkich. To było troszeczkę nużące i przez to Inewera trochę straciła w moich oczach.

Drugą irytującą postacią jest dla mnie Renna. Jakoś jej postać zupełnie do mnie nie przemawia. Ciągłe to jej wyjmowanie i straszenie wszystkich nożem, bardziej denerwowało niż wzbudzało szacunek. Jestem ciekawa jaką ona odegra rolę w całej historii. Niewątpliwie w pewien sposób przywróciła ona część człowieczeństwa Arlenowi.   

Jeżeli jesteśmy przy postaciach to cieszę się bardzo że dużą część autor w końcu poświęcił na Rojera. To ciekawa postać która ma do odegrania ważną rolę w książce a ciągle miałam wrażenie że jest pomijany. Jego małżeństwo wprowadziło wiele uśmiechu podczas czytania i urozmaiciło treść. I mam wrażenie że w końcu zacznie być traktowany na równi z Naznaczonym.

Jeżeli chodzi o treść to niestety było strasznie nudnawo. Nic ciekawego się tak naprawdę nie wydarzyło. Akcja też nie rozpieszczała, wszystko jakby stanęło w miejscu i mam nadzieję że w drugiej części coś się zacznie dziać. To że szybko przebrnęłam przez te strony zawdzięczam stylowi autora a nie treści. W Malowanym Człowieku wszystko było składne i zaskakujące. Tutaj tego nie było pominąwszy kilka wątków i sytuacji. Momentami odnosiłam wrażenie że jakby te dwie części napisane były przez innego autora.

Oczywiście w żaden sposób nie przekreślam ani historii, ani autora. Zdecydowanie sięgnę po księgę drugą i kolejną część.  Tylko tym razem po księdze drugiej poczekam troszkę dłużej abym znowu nie spotkała się z powtórzeniami. A mam jakieś takie przeczucia że jeszcze Abban ma lukę w życiorysie który znamy do tej pory. A jego postać tak nijaka w pierwszych częściach nabiera na wartości i staje się bardziej znacząca. 

Gdybym miała ocenić całość to oczywiście powiedziałabym że jestem zauroczona tą serią. To że ta część wypadła troszkę gorzej od wcześniejszych wybaczam, gdyż liczę że jest to jednorazowa wpadka, a kolejna księga już taka nie będzie. Decyzję czy po nią sięgać oczywiście zostawiam wam, choć nie wierzę że ktoś kto czytał wcześniejsze części nie sięgnie po tą. Nie zostawia się niedoczytanych książek i nie przerywa filmu w połowie, więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam przyjemnej lektury i nie poddawajcie się podczas czytania. Do zobaczenia za niedługo...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz