środa, 31 lipca 2013

Sylvia Day "Mąż, którego nie znałam"

Zupełnie z innym typem twórczości kojarzyłam tę pisarkę. Jak dla mnie to jej znakiem rozpoznawalnym jest seria o Crossie. I jeżeli mam być szczera, to niestety tej pozycji nie udało jej się pokonać. Jest poprawna, lekka i wciągająca, ale zupełnie ten klimat do mnie nie trafia. Romans historyczny to rodzaj literacki, z którym do tej pory utożsamiałam kobiety starsze, zamężne z gromadką dzieci. I tak jest też w tym przypadku. Chyba nawet nie powinnam porównywać tych dwóch różnych książek, bo choć wyszły spod tego samego pióra, to jednak więcej ich różni niż łączy.

Akcja tej książki wciąga od początku. Nie jest też długa, więc bardzo szybko się ją czyta. Bohaterowie przykuwają do siebie. Zarówno Isabel jak i Greyson są postaciami dynamicznymi o dość impulsywnych charakterach i otwartym spojrzeniu na związek. Małżeństwo, które ze sobą zawierają to obustronna umowa, z korzyścią dla każdej ze stron. O żadnych uczuciach, poza przyjaźnią nie ma w nich mowy. On ma swoje kochanki, ona swych kochanków. Wszystko się zmienia, gdy nagle jedna ze stron zmienia dotychczasowe warunki umowy.

Rozkręca się akcja, pojawiają się intrygi, robi się o wiele ciekawiej. Nawet sceny erotyczne są  dość odważne w przypadku tego gatunku. A ich  plusem jest zdecydowanie dopełnienie fabuły, a nie całkowite jej zdominowanie. Do tego dość zabawne dialogi, między głównymi postaciami, przyciągają do siebie czytelnika, i jako całość stanowią poprawną opowieść.

Przystojny i arogancki Greyson zacznie walczyć o względy swej pięknej małżonki, przy okazji sam będzie musiał pokonać w sobie demony przeszłości. Czy wybaczy i pozwoli sobie na szczęście obok żony? Czy to tylko chwilowe zauroczenie czymś niedostępnym? Rudowłosa Isabel będzie miała spory dylemat, gdy mąż powróci po czterech latach, nie tylko odmieniony zewnętrznie, ale i wewnętrznie. Zapragnie czegoś, czego nigdy nie chciał, a czego ona nie sądziła że jeszcze posiada. Powolutku zacznie kruszyć jej zatwardziałe serce, rozpalając w niej ogień pożądania.

Oczywiście doczekamy się szczęśliwego happy endu, jak to w większości literatury dla kobiet jest. Bo kto chce czytać o nieszczęśliwej miłości, złamanych sercach i niespełnionych marzeniach. Z natury większość kobiet jest romantyczkami, które w mężczyźnie szukają księcia z bajki. Jeżeli sięgniecie po tę pozycję, to przekonacie się, że nasza główna bohaterka jest taka sama. Z zewnątrz gra twardą, nowoczesną kobietę, a w sercu jest zagorzałą romantyczką.
To opowieść na samotny wieczór, na poprawienie sobie humoru, na rozładowanie się, ale zdecydowanie dla tych, których ten typ literatury interesuje. Ja daję jej sześć punktów i mogę powiedzieć, że jest ok. Poniżej jeszcze linki do podobnej literatury:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz