niedziela, 28 lutego 2016

"Dotyk ciemności" C.J. Roberts

Długo opierałam się przed kupnem tej pozycji. Wiele razy obok niej przechodziłam w sklepie lub oglądałam w  internecie, ale jakoś nie do końca do mnie przemawiała. Ostatnio nowości literackie są dla mnie takie nijakie. W którymś momencie postanowiłam jednak zaryzykować i kupiłam od razu dwa tomy tej pozycji. I od razu przyznaję się do tego, że pochłonęła mnie ta pozycja.

Tak naprawdę mam dość mieszane uczucia po przeczytaniu jej. Już wam tłumaczę dlaczego. Główna bohaterka zostaje pewnego dnia porwana i przetrzymywana w niewoli. Tresowana jest jak zwierzątko i uczona posłuszeństwa, by mogła zostać sprzedana na targu niewolników jako posłuszna niewolnica. 

Jej porywacz, piękny Caleb, nie jest przykładem księcia na białym koniu. Wymierza kary, karci, a przede wszystkim przetrzymuję wbrew woli. I tak w ogólnym zarysie zarówno ja, jak i główna bohaterka zdajemy sobie sprawę że jest przestępcą, a mimo wszystko nie czuję do niego odrazy. Powinnam czuć się zdegustowana, zniesmaczona jego zachowaniem i przede wszystkim wstrząśnięta. Nie ma usprawiedliwienia dla takiego zachowania. A mimo wszystko pod koniec książki trzymałam kciuki za tą parę i w gruncie rzeczy wiązałam z nimi romantyczne wrażenia.

A przecież w żadnym wypadku nie można powiedzieć o tej książce że jest to romans. To pozycja bardziej złożona. Zawiera w sobie elementy sensacji, erotyki a przede  wszystkim jest to powieść psychologiczna. Powoli rozwija się akcja i nabiera tempa, a wraz z nią powoli dowiadujemy się o przeszłości zarówno Livvie, jak i samego Caleba. Mamy tutaj przykład klasycznego syndromu sztokholmskiego.

Ta książka wciąga w swój mroczny klimat, pełen dość mocnych sytuacji, których nikt nie chciałby doświadczyć. Dość dobrze oddaje esencję tej książki poniższy opis: "Bezwzględnie penetruje najciemniejsze zakamarki ludzkiej psychiki i stawia pytania o granicę między nienawiścią a oddaniem, między oprawcą a ofiarą." 

Po przeczytaniu nie tak łatwo o niej zapomnieć. Zmusza nas do zastanowienia się i burzy wypracowane klasyczne stereotypy. Po kilkudziesięciu kartkach jest już nam ciężko wydostać się z tego mrocznego pokoju. A po przeczytaniu pierwszej części od razu sięgnęłam po część drugą, nie sposób jej nie kontynuować. 

Naprawdę zachęcam was do jej przeczytania. Jest bardzo dobrze napisana, aczkolwiek przesadne akcentowanie piękności Caleba momentami mnie nużyło. Ale to tylko mały minus na który można przymknąć oko. Na pewno nie wszystkim przypadnie ona do gustu. To nie przykład klasycznej, cukierkowej miłości. Tutaj dominuje przemoc, mroczność i posłuszeństwo. Ale warto z nią się zmierzyć. Mam nadzieję że część druga będzie na podobnym poziomie. Przyznaję jej osiem mocnych punktów i zapraszam do lektury. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz