piątek, 12 czerwca 2020

P A N_ P E R F E K C Y J N Y_JEWEL E. ANN

Zazwyczaj po audiobook sięgam wtedy, gdy gotuję lub pracuję. Zapewniają mi wytchnienie i sprawiają, że czas szybciej płynie. Po tę książkę sięgnęłam na biegu, nie za bardzo skupiając się na zawartości. Po okładce spodziewałam się czegoś innego, bardziej płytkiego, a muszę przyznać, że pozycja ta ma w sobie głębsze dno. Przede wszystkim porusza tematy, o których warto mówić, a które nie często występują w książkach.

Skoro o okładce mowa, to jeden z tych elementów, który najmniej pasuje do treści. Sugeruje zawartość zupełnie inną, niż jest w rzeczywistości. Zdecydowanie myślałam, że to będzie kolejny erotyk o napakowanym testosteronem osobniku płci męskiej, którego głównym zajęciem jest przebieranie w wianuszku chętnych kobiet. I o ile Flint Hopkins z jednej strony jest aroganckim sztywniakiem, to posiada też drugą osobowość, która dla czytelnika jest o wiele ciekawsza. Rozpakowywanie go stanowiło intrygujące doświadczenie, a obserwowanie jak zmaga się z poczuciem winy i samo destrukcji było dodatkowym bonusem. Studium psychologiczne jego postaci wciągnęło mnie, choć momentami było już tego za dużo.

Podobnie też było z główną bohaterką, której optymizm rozwalał mnie na łopatki. Ellen Rodgers, muzyko terapeutka, która wynajęła lokal nad biurem Flinta. Poczucie humoru, cięte riposty i przede wszystkim uśmiech, którego nie było widać, ale nie sposób go sobie nie wyobrazić. Otwartość i luz, z jakim podchodziła do życia to tylko maska, która skrywa głęboko zranioną osobę. Oboje z Flintem ukrywali się pod zewnętrznymi powłokami.

Momentami odnosiłam wrażenie, że było tam wszystkiego za dużo. Zważywszy, że druga część książki była wolniejsza i trochę mniej składna. W pierwszej części więcej było zabawnych sytuacji i sarkastycznych docinek. Później to przystopowało i zrobił się zabawny melodramat :-).

Mimo wszystko nie mam nic przeciwko tej dwójce i sympatycznie się tego słuchało. Niewątpliwie jednak Harrison i Mozart skradli moje serca. Harrison to syn Flinta, który od początku do końca był autentyczny. Jego postać została przez autorkę wykreowana jako chłopiec z lekkim autyzmem i może przez pryzmat jego choroby tak go odebrałam. To, co myślał, od razu mówił. Wielu dorosłym przydałaby się ta umiejętność. Drugą postacią był Mozart, szczur, którego pojawienie się wywołało u mnie szeroki uśmiech na twarzy. To dodatek, którego na pewno nie zapomnę.

W książce będą sceny erotyczne, jak przystało na porządną książkę dla kobiet, ale nie będą zbytnio nachalne. Wszystko w dobrym guście i smaku. To pozycja dla kobiet w różnym wieku, które potrzebują wytchnienia od dnia codziennego. Zdecydowanie lepsza niż nie jedna komedia romantyczna. Momentami rozśmiesza, innym razem chwyta za serce, ale porusza jakieś emocje.

Polecam bez dwóch zdań.

2 komentarze: