sobota, 19 maja 2018

WOJNA W BLASKU DNIA Ks. II Peter V. Brett

Jak tylko skończyłam część pierwszą sięgnęłam po drugą. Zakończenie pierwszej nie pozwalało postąpić inaczej i moim pierwszym spostrzeżeniem, jest fakt, iż ta część jest zdecydowanie lepsza. Nie ma retrospekcji które dominowały w części pierwszej. Akcja może nie nabrała zawrotnego tempa, ale troszkę przyspieszyła. Niestety nie jest na tym poziomie co Malowany Człowiek i to widać i czuć już po przeczytaniu kilkudziesięciu stron.

Odnoszę wrażenie, podobnie jak duże grono czytelników, że z książki na książkę jest coraz gorzej. Mam nadzieję że kolejne części nabiorą tego wigoru i tej tajemniczości co pierwsze księgi.

Arlen osiągnął kolejny stopień magicznych zdolności i wydaje się być nieśmiertelny. Towarzyszy mu Renna, którą osobiście zbytnio nie trawię. Choć zdobyła kilka plusów swym zachowaniem w tej części. Moc Rojera ciężko jest mi zrozumieć i mam głębokie wrażenie, że potraktowana jest trochę po macoszemu. Jednak mimo wszystko grającemu skrzypkowi uroku dodają dwie żony które potrafią wprowadzić wiele komicznych sytuacji.

Co do Leshy to ciężko mi się do niej odnieść. Mam co do niej mieszane uczucia. Raz pokazuje się z interesującej strony a innym razem irytuje niemiłosiernie. Ciekawa jednak jestem jak autor rozwinie wątek jej brzemiennego stanu. W tej części bohaterowie pierwszoplanowi są troszkę nijacy. Natomiast wiele postaci drugoplanowych, na których do tej pory patrzyłam z przymrużeniem oka zaimponowało mi i zwrócili moją uwagę.

W fabule widać niedociągnięcia autora i pewne braki w wykreowanym świecie. Mimo wszystko nadal jest on do przełknięcia. Nadal jest na tyle interesujący że wciąga i szybko zapominamy o bożym świecie zatapiając się w ten świat fantastyki. Język i styl jest na tyle lekki że ułatwia on nam zdecydowanie szybką lekturę.

Tytułowa wojna podczas Nowiu którą zapowiada księga pierwsza wreszcie następuje. Po długich przygotowaniach niestety szybko się kończy i zostawia kolejnych wiele niezakończonych wątków.  Stanowczo za krótkie starcie które zostawia wielki niedosyt w stosunku do tak długiego i wyczekiwanego przygotowania. Za dużo tym razem autor poświęcił uwagi miłosnym rozterkom naszych bohaterów i ciągłym powrotom do przeszłości niż samej akcji.

Nie będę tracić więcej waszego czasu. Sami zdecydujcie czy warto po nią sięgać. Oczywiście jeżeli ktoś zaczął serię to przypuszczam że chcąc ją dokończyć będzie zmuszony do zapoznania się z tą. Choć ma ona wady to ja osobiście nie żałuję swojej decyzji o przeczytaniu jej i na pewno sięgnę po Tron z Czaszek. Odczekam tylko troszkę by nabrać d niej dystansu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz